Autor: Weronika Wiśniewska
Cóż to za urządzenie? Szlifierka do psich pazurów to nie jest wcale tak kosmiczny pomysł jakby się mogło wydawać. Są one często używane w salonach groomerskich, a po naszych testach mogę powiedzieć, że wcale mnie to nie dziwi. Chciałabym tutaj omówić nie tylko sam produkt Furminatora, ale również koncepcję takiej szlifierki i tego jak psy na nią reagują. Zacznijmy jednak od tego co to jest i jak to działa. Szlifierka zasilana jest bateriami, ma dwa tryby prędkości (i hałaśliwości), a jej główny trzon obrotowy zakończony jest nakładką z papierem ściernym i latarką. O tym ostatnim nawet bym nie pomyślała, a tak po prawdzie to niezbędna rzecz. Do zestawu ze szlifierką dołączone są baterie, nakładka ochronna i dodatkowy papier ścierny. Działanie jest banalnie proste. Włączamy urządzenie, przystawiamy do pazurka i szlifujemy. Na pierwszym trybie szlifierka jest dosyć cicha, ale z grubszymi pazurami może sobie nie radzić. Będzie się na nich po prostu zatrzymywać. Na drugim trybie szpony jej niestraszne, ale jest już wtedy znacznie głośniejsza. Wydajność baterii trudno mi definitywnie określić. Zdążyłam jak na razie obrobić na niej dwa razy osiem łap i nadal się nie wyczerpały. Tyle wiem. Wydajność papieru ściernego to jak na razie osiem łap po dwa razy i testowe szlifowania pewnego drewnianego elementu, który musiałam naprawić w domu. O dziwo poszło to bardzo łatwo, także nawet z drewnem sobie radzi. Co psy na to? Taka szlifierka chodziła za mną od dawna, dlatego tym bardziej cieszyłam się z możliwości testów, a to wszystko przez potworne pazury Vuka i potworną niechęć Paputa do cążek. Vuko ma z natury bardzo grube, twarde i mało elastyczne pazury. Dotychczas używałam do ich obcinania cążek, ale niestety jeśli tylko nie były nowe, czy wyostrzone jak żyleta, pazy się przy okazji kruszyły i ułamywały, a w takich okolicznościach bardzo łatwo o to by dalej ulegały degradacji, dlatego dość często psi mani, czy pedi, zależy jak na to spojrzeć, kończył się wsparciem ze strony pilniczka do paznokci. River ma mniejsze i bardziej elastyczne pazury. W jego przypadku nigdy nie miałam takich problemów z kruchością czy uszkodzeniami. On jednak, miewał nieszczególnie szczęśliwy czas, gdy przychodziło do zabiegów pazurowo – pielęgnacyjnych. Po dłuższym czasie nauki zaakceptował swoją niedolę, ale nadal było to dla niego coś trudnego. Z tego wstępu łatwo można uznać, że szlifierka będzie głównie przydatna przy Vuku, który mani/pedi zawsze znosił na luzie, do tego w końcu jakoś ogarnę tę pazury przyjemniej niż piłując jak szalona pilnikiem. A skoro dla Rivera jest to trudne, to tym bardziej trudne będzie znoszenie tego, przy akompaniamencie dźwięków szlifierki. O jakże ja się myliłam. Okazało się zupełnie odwrotnie. Otóż, River „nie znoszę grzebania przy pazurach” Riverowicz, nie miał większych problemów z wysiedzeniem przy szlifierce. Zabiegi szły gładko. Przekonał się on nawet do głośniejszego trybu. Natomiast Vuko „grzeb mi przy pazach” Vukowski z początku kompletnie odmawiał współpracy. Konieczne było stopniowe przyzwyczajanie, ale i tak śmigamy sobie na razie w trybie wolniejszym. Gdy zastanawiałam się skąd takie, a nie inne reakcje, przypomniałam sobie raz pewien, gdy uznałam, że wysuszę Vuka suszarką, żeby nie sechł 3 dni i nie butwiał. Eksperymentalnie zrobiłam to samo z Riverem i gdy Vuko cierpiał katusze, River siedział zadowolony, z rozdmuchanym niczym w reklamie szamponu włosem. Wniosek: dziwny dźwięk przy ciele. Także jeśli zastanawiacie się nad tym jak Wasz pies zareaguje na szlifierkę, wzięłabym pod uwagę ten aspekt nawet bardziej, niż samą chęć, lub niechęć do zabiegów pazurowych. Efekty Efekty są dla mnie bardzo zadowalające. Co prawda z Vukiem czeka mnie jeszcze trochę pracy, a pazurów nie ścierałam na superkrótko (chociaż szlifierka się do tego świetnie nadaje, bo mamy większą kontrolę nad ucinanym obszarem). Na etapie zaprzyjaźnienia się z tym urządzeniem nie chciałam przypadkowo zrobić psom krzywdy, bo to by była mogiła. Natomiast zdecydowanie udało mi się uzyskać pazury gładkie, nie drapiące, pozbawione zadziorów, gotowe na to by rosnąć zdrowo i z pewnością będę sobie powoli dążyć do skracania jak najbliżej macierzy i w możliwie jak najzdrowszym kształcie. Urządzenie daje radę i z psem, który jest do tego przyzwyczajony może dać świetne efekty na pazach.
Zobacz oryginalną recenzjęInformacji na temat plebiscytu oraz zgłoszeń produktów i usług udzielają:
Nina Gowin - organizator plebiscytu
n.gowin@dogandsport.pl
Małgorzata Czekała
m.czekala@dogandsport.pl
Katarzyna Rożko
k.rozko@dogandsport.pl